fb pixel

Dlaczego klient nie może porozumieć się z programistą?

|

Od dłuższego czasu obserwuję różnych ludzi zlecających przeniesienie swoich myśli w sferę kodu. I niestety bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że z programistami nie można się dogadać, że żyją w alternatywnej rzeczywistości, że to „podludzie” (w odróżnieniu od zlecających, wszystkowiedzących i racjęmających „nadludzi”, czytaj: klientów).

I co? I kto ma rację? Chciałbym napisać, że racja umiejscowiła się w połowie drogi pomiędzy klientem a programistą, ale musiałbym skłamać. Bo wcale tak nie uważam. Z moich obserwacji wynika, że winien jest najczęściej klient. Oczami wyobraźni już widzę te gromy ze strony klientów, spadające na moją głowę przy dźwięku - a jakże - braw programistów… Ale pozwólcie, że wyjaśnię.

Klient szuka najtańszego programisty. Trudno się dziwić, pewnie chce zaoszczędzić (kto dziś nie chce?) Nie zastanowi się jednak nad tym, czy za kwotę, którą oferuje komuś (solidnemu i znającemu się na rzeczy) będzie się chciało pracować. Wynagrodzenie to nie jałmużna. Duży projekt za 1000 zł to marzenie ściętej głowy. To się po prostu nie może udać. Celowo pomijam tu sytuacje, kiedy programista to osoba z różnych powodów bliska zlecającemu i ze względu na łączące więzi decyduje się de facto stracić na projekcie i ofiaruje swoją pracę za darmo. Tymi przypadkami zajmować się nie będę, choć zagadnienie może być ciekawe - jak wycenić swoją pracę dla znajomych tak, aby oni zyskali i żeby programista nie stracił. Ale wróćmy do tematu. Duży projekt równa się spore wynagrodzenie. Koniec i kropka.

A co się dzieje, gdy klient na siłę chce oszczędzić? Oszczędza pozornie. Dostanie bowiem produkt, który nie spełnia jego wymagań (co może się skończyć tym, że będzie musiał znaleźć innego programistę, który zrobi to drożej i lepiej, a wszystko w myśl zasady: „kto tanio kupuje, dwa razy kupuje”) albo nie dostanie produktu, bo wykonawca się wycofa. Ktoś powie - mógł nie brać tego zlecenia. Fakt, mógł. Ale wziął. Może po prostu nie przemyślał sprawy, może był nieprzytomny lub pijany (tak, znam i takie przypadki), źle to skalkulował, znalazł innego klienta, projekt nie był jednoznaczny, itd.

Oooo właśnie. Brak dokładniej dokumentacji projektu. Ręka do góry, kto choć raz nie dostał zlecenia typu:

Szukamy osoby, która podjęłaby się wykonania 3 prostych stron internetowych. Jakiś lifting istniejącej strony i dodanie zakupów online, prosta wizytówka w kilku językach na wordpressie i prosta strona do rezerwacji miejsc i usług. Nie mamy za dużo czasu i prosimy o wstępną wycenę.

Tak, to jest cała dokumentacja projektu. Drodzy klienci, tak się nie robi. Skąd programista ma wiedzieć jak to powinno działać? Czego oczekujecie? Co oznacza zwrot prosta strona? Prosta czyli niekrzywa? To wszystko za mało. Tutaj tyle brakuje, że aż nie warto tego opisywać. Jeśli jakiś programista trafnie wycenił taką usługę to chylę czoła. Jeśli przyjął do realizacji to jestem w szoku. Czy jest na sali lekarz?

Dokładna dokumentacja projektu jest bardzo ważna. I leży ona w interesie obu stron. Zarówno zamawiającego jak i realizującego. Programista nie może zrobić czegoś, o czym nic nie wie. Nie zna mechanizmów, które są oczywiste dla zamawiającego. To wszystko trzeba przecież spisać, żeby uniknąć późniejszych problemów.

Warto mieć kogoś, kto pomoże przygotować dokumentację. Programista nie ma na to ani czasu, ani ochoty. I nie ma się co dziwić, on jest od programowania, a nie od zastanawiania się co poeta miał na myśli. Dobrze jest mieć kogoś zaufanego, kto pomoże ubrać myśli w słowa zrozumiałe dla programisty. Bo programiści mówią specyficznym językiem. Często nie zdają sobie z tego sprawy (wybaczcie Panowie, byłoby zbyt różowo gdybym całą winę zrzucił na klienta). Zamawiający najczęściej wiele z tego nie rozumie i nieszczęście gotowe. Ktoś kto rozumie i zna obie strony jest nieoceniony. Programista otrzyma konkretną, rzetelną dokumentację, klient otrzyma terminowo to, czego chce i wszyscy są szczęśliwi.

Jak więc widzicie, ciężko jest winić programistę za całe zło na tym świecie. Możesz narzekać na programistę, jeśli zdecydowałeś się na rynkową cenę, przygotowałeś dokładną dokumentację, określiłeś realne ramy czasowe. To możesz wieszać psy (można wieszać inne zwierzęta?) na programiście. W przeciwnym przypadku - sam jesteś sobie winien.

Dodaj na LinkedIn
Michał Dziurdzik
W internecie jestem od zawsze. Piję hektolitry dobrej kawy, a czasem coś smacznego ugotuję. Zajmuje się SEO, pisaniem tekstów, ofert reklamowych. Prowadzę kilka swoich projektów oraz opiekuję się powierzonymi mi stronami, bardzo lubię WordPressa. Codziennie też uczę się nowych rzeczy, to naprawdę uzależnia.